II dzień Raid of The Champions 2022 ? gwiezdne wojny
Dziura na dziurze dziurę pogania! Drugi dzień zmagań w Raid of The Champions 2022 był prawdziwym sprawdzianem wytrzymałości samochodów, umiejętności zawodników i… trwałości plomb w zębach. Na rozjeżdżonej trasie załoga NAC Rally Team ? Paweł Molgo i Maciej Marton ? nie dała żadnych szans pozostałym rywalom poza? jednym. Mirkiem Zapletalem, który wydaje się być kierowcą z innej planety.
? Nie wiem, z jakiej gliny jest ulepiony, ale na Mirku nawet najtrudniejsza trasa nie robi żadnego wrażenia ? mówi Paweł Molgo. ? Dziś na trasie tak nami trzęsło, że momentami nic nie widziałem! A on jechał jakby po równym asfalcie? Ale uplasować się tuż za Mirkiem to duża satysfakcja. Cieszę się z osiągniętego wyniku, który dowodzi, że wciąż potrafimy szybko jeździć.
W sobotę na zawodników rywalizujących w Raid of The Champions czekał odcinek specjalny o długości 55,9 km, który dwukrotnie pokonywali w jednym kierunku, a raz ? pod prąd. Jego znaczną część stanowiła trasa, na której walczyli w piątek, a w czwartek testowali auta w ramach shakedownu. To oznacza, że długi fragment oesu zawodnicy w trakcie węgierskich zawodów w sumie pokonywali aż? sześciokrotnie, co pozwala sobie wyobrazić, jak bardzo droga była dziurawa i rozjeżdżona przez koła walczących maszyn.
? Zabrakło niestety kilkunastokilometrowego fragmentu w stylu WRC, po którym tak znakomicie mi się jechało w ubiegłym roku ? opowiada Paweł Molgo. ? Trochę jestem rozczarowany trasą, na której organizatorzy ewidentnie ?przyoszczędzili?. Wielokrotnie pokonywanie tych samych dziur prowadziło do wyniszczenia pojazdów. Sporo aut i UTV-ów ucierpiało i nie było w stanie dojechać do mety.
Drugi z sobotnich oesów, który wykluczył z walki Włodzimierza Grajka, a mocnemu kierowcy Toyoty Hilux z Węgier zafundował taryfę, rozstrzygnął losy rywalizacji. To był odcinek, który załoga NAC Rally team pokonała koncertowo, przegrywając z Zapletalem zaledwie o 25 sekund. Dzięki temu finałowy oes Polacy mogli pokonać już bez zbędnego ryzyka pewni drugiego miejsca w końcowej klasyfikacji.
? To nie był rajd z naszej bajki, ale wynik bardzo mnie cieszy ? mówi Paweł Molgo. ? Przetrwaliśmy my, a samochód dotarł do mety bez najmniejszego uszczerbku. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo jechaliśmy z ogromną prędkością po niewiarygodnej tarce. Duża w tym zasługa profesjonalistów z serwisu Moonsport ? mechaników Rafała i Dominika, odpowiedzialnego za logistykę i catering Kuby, a przede wszystkim mojego nieocenionego pilota i mózgu całego zespołu ? Maćka Martona. Atmosfera jak zawsze była genialna! Cieszę się, że tak mogliśmy zakończyć ten niezwykle krótki dla nas sezon. Wyjazd na Węgry z pewnością na długo zapamiętam.