Adam Spurtacz – inżynier obieżyświat
NAC Rally Team tworzą osoby nietuzinkowe, takie jak szef serwisantów, Adam Spurtacz – Polak urodzony w Australii (stąd jego pseudonim „Kangur”), któremu w życiu udało się połączyć – co niełatwe – pasję oraz pracę. Jako dyplomowany inżynier od lat troszczy się niestrudzenie o stan techniczny samochodów zespołu, których osiągnięcia – między innymi dwa zdobyte mistrzostwa Polski oraz zwycięstwo w Africa Eco Race – dowodzą, że ze swoich zdań wywiązuje się znakomicie.
Można rzec, że Adam Spurtacz zamiłowanie do motoryzacji odziedziczył w genach, bowiem jego ojciec również był mechanikiem samochodowym, który wiele lat temu wyemigrował na antypody. Pod domem rodzinnym Spurtaczów zawsze garażowało wiele aut, a tematem rozmów przy stole były ich kolejne wariacje tuningowe. Studia inżynieryjne w Sydney pozwoliły Adamowi usystematyzować wiedzę i dały przepustkę do pracy w zawodzie, dla którego granice geograficzne nie istnieją. – Dzięki temu przez wiele lat mogłem pracować, poznając jednocześnie świat – opowiada. – Nowe kontrakty zatrzymywały mnie na chwilę między innymi na Węgrzech, we Włoszech, Francji i Anglii. Więzy krwi ostatecznie przyciągnęły mnie jednak do Polski, w której 10 lat temu zamieszkałem na stałe.
Akurat wtedy Piotr Domownik, kolega żony Adama Spurtacza z czasów licealnych, odnosił swoje największe sukcesy w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych i pilnie poszukiwał fachowca, z którym do spółki mógłby projektować i budować rajdówki. Niedługo później powstał NAC Rally Team – miejsce pracy wymarzone dla inżyniera samochodowego z duszą obieżyświata.
Opieka nad autami rajdowymi niesie z sobą wiele wyzwań, bywa niekiedy wycieńczająca, ale potrafi sprawić również mnóstwo satysfakcji. Zwłaszcza w takich momentach jak osiągnięcie mety w Dakarze i wywalczenie 1. miejsca w grupie aut seryjnych rajdu Africa Eco Race 2015. Dwukrotne zwycięstwo Pawła Molgo i Janusza Jandrowicza w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych dla serwisantów mistrzowskich rajdówek również stanowi dowód, iż wykonują swoją pracę na najwyższym poziomie.
W opinii Adama Spurtacza, przez którego ręce przewinęło się wiele światowej klasy terenowych rajdówek, paradoksalnie większym wyzwaniem jest obsługa aut grupy T2, które – zdawałoby się – narażone są na mniejsze uszkodzenia, ponieważ nie osiągają takich prędkości jak profesjonalne T-jedynki. – T-dwójki zbudowane są jednak na bazie aut seryjnych, które stworzono przede wszystkim z myślą o komforcie podróżujących – wyjaśnia. – Przekształcenie ich w pojazd rajdowy jest nie lada wyzwaniem i wymaga wielu kompromisów. Fabryczne części nie zawsze są w stanie sprostać wymaganiom stawianym im w motosporcie, a dostęp do niekiedy kluczowych podzespołów bywa bardzo utrudniony.
Mitsubishi Pajero, które zdobyło mistrzostwo Polski grupy T2 w roku 2011, oraz Toyota Land Cruiser, która wygrała w Afryce, a w lipcu stanie na starcie Silk Way Rally 2016, to współtworzone przez Adama dzieła, z których na pewno może być dumny.
Niezawodność auta rajdowego okupiona jest wielogodzinną pracą mechaników – zarówno w okresie przygotowawczym, jak i podczas rajdu. W trakcie trwania zawodów, bywa że jedynym czasem odpoczynku jest… wielogodzinna podróż trasą dojazdową pomiędzy kolejnymi obozami. Gdy samochód melduje się na mecie, natychmiast trafia w ręce swoich opiekunów, którzy nierzadko pracują nad nim przez całą noc. Usuwane są wtedy awarie zgłaszane przez zawodników, ale również dokonywany jest skrupulatny przegląd całego pojazdu, którego przebieg wyznacza opracowana wcześniej checklista. Fabryczne teamy w przerwach między etapami wymieniają większość mechanizmów, nie przejmując się ich faktycznym stanem oraz kosztami. W prywatnych zespołach, takich jak NAC Rally Team, mechanicy starają się każdorazowo ocenić stan zużycia podzespołów, co jest o wiele bardziej czaso- i pracochłonne, ale stanowi poważną oszczędność dla budżetu. Od ich wiedzy i doświadczenia zależy, czy pojazd nie zatrzyma się na trasie kolejnego etapu. Na rajdach maratońskich ma to szczególne znaczenie, bo strata czasu z powodu awarii jest już zwykle nie do odrobienia. W cyklach takich jak RMPST istnieje jeszcze niewielki margines błędu – nawet nieukończenie jednej z rund nie przekreśla szans na końcowy sukces.
Zdawałoby się, że mechaników rajdowych kusi zapewne, by usiąść za kierownicą aut, nad którymi pracują przez wiele tygodni, i spróbować swych sił na trasie zawodów… Nic z tych rzeczy. Adam preferuje zdecydowanie turystykę samochodową, a w Sydney wciąż trzyma pod domem rodziców Land Cruisera, którym chętnie, choć jego zdaniem zbyt rzadko, wyrusza w dalekie eskapady. – Gdybym miał poprowadzić rajdówkę, jechałbym z pewnością zbyt wolno, mając świadomość, jak wiele pracy i pieniędzy kosztują ewentualne naprawy… – śmieje się. Ponieważ nie tylko motoryzacją żyje człowiek (niektórzy uznają te słowa za bluźniercze!), Adam ma również inne hobby: ponad 20 lat temu ukończył Ironmana, do dziś chętnie i dużo biega (najlepiej z psem, by później mieć już odhaczony z nim spacer), a urlopy spędza w górach, wspinając się w Tatrach, Alpach i Dolomitach.
Pracę, a zarazem pasję Adama Spurtacza akceptują w pełni jego najbliżsi, choć jego córka bardzo tęskni, gdy tata wyjeżdża na długie maratony terenowe. Żonie czas ten mija o wiele szybciej, bo regułą jest, że w czasie nieobecności męża otrzymuje ponadprzeciętną ilość zleceń w pracy. W lipcu 2016 czeka ich jeden z najdłuższych okresów rozłąki, którego przyczyną będzie rajd Silk Way Rally. – Myślę, że córka tego nie odczuje, bo na pewno będzie wówczas na obozach wakacyjnych, a żonie – jak wskazuje tradycja – pewnie znów przybędzie pracy… – mówi Adam Spurtacz. – Wyjazd na „Silka” to jedno z najciekawszych wyzwań w mojej rajdowej karierze. Rosję miałem już okazję poznać, ale Kazachstan i Chiny to dla nas wyprawa w nieznane. Mam nadzieję, że będziemy ją miło i długo wspominać.