Piotr Domownik ? z przygodą za pan brat
Piotra Domownika w motoryzacji pasjonują rozwiązania rzadkie i niekonwencjonalne. Tytuł Rajdowego Mistrza Polski Samochodów Terenowych zdobył własnoręcznie zbudowanym ?Pająkiem? z niezależnym zawieszeniem o niebotycznym skoku 40 cm. Na wakacje jeździ z rodziną samodzielnie odremontowanym Volkswagenem ?ogórkiem?, któremu stuknie wkrótce 40 lat (najdalej dotarł aż za Barcelonę). Po Warszawie najchętniej poruszałby się Toyotą Crown z 1980 roku, której jedyną wadą jest duże zapotrzebowanie na paliwo. I nawet w rajdach terenowych startuje obecnie ciężarówką Unimog, która na tle rywali wyróżnia się wzrostem i charakterem. Jedno ze swych motoryzacyjnych marzeń już spełnił ? dotarł terenówką do mety rajdu w Dakarze. Kolejne zamierza zrealizować w lipcu, pokonując trasę maratonu Silk Way Rally 2016.
Zew motoryzacyjnej przygody czuł od najmłodszych lat. Pierwsze podróże po zasypanym śniegiem… Ursynowie odbywał jako nastolatek – bez wiedzy rodziców i prawa jazdy – za kierownicą Małego Fiata, pozostawionego przez jego wuja na przechowanie. – Wieczorem wykradałem kluczyki i ruszałem w miasto, o czym moi rodzice nie mieli zielonego pojęcia ? wspomina. – Do czasu, gdy przyłapała mnie mama, zrobiła się z tego megaafera, choć na szczęście wujek nie miał do mnie pretensji. Dziś jednak, jako ojciec 10-letniej córki, gdy o tym pomyślę, włos jeży mi się na głowie…
Jego pierwszym autem była stara, 2-litrowa Mazda 626 w wersji coupe, od czasu której datuje się jego atencja dla japońskich samochodów. W czasach studenckich, gdy wybierał się na roczne studia do Hiszpanii, postanowił już kupić auto uniwersalne ? takie jak Suzuki LJ80. Podróż miniaturową terenówką z Warszawy do Grenady (ca 3500 km) wraz z narzeczoną i bagażami zajęła mu cały tydzień i ? być może ? stała się zarzewiem jego miłości do… maratonów off-roadowych. U stóp Alhambry zetknął się z nimi po raz pierwszy ? dokładnie pod oknami jego mieszkania przeparadowali rajdowcy biorący udział w zawodach Paryż-Granada-Dakar 1994. – Oczywiście wybrałem się do ich obozu, gdzie naoglądałem się rajdowych potworów: terenówek z silnikami umieszczonymi z tyłu, pierwszych prototypów Schlessera… – opowiada. – Dakar wówczas nieco inaczej wyglądał ? był rajdem amatorskim, dalekim jeszcze od komercji, doceniającym techniczną ?wynalazczość?. Patrzyłem i… zazdrościłem.
Po powrocie z Hiszpanii spróbował sił w eliminacjach do Camel Trophy. Za pierwszym podejściem z rywalizacji o miejsce w polskiej reprezentacji odpadł szybko, ale następnym razem, w 1996 roku, doszedł już do finałowej czwórki. Ostatecznie przypadła mu rola rezerwowego ? do Indonezji pojechał Jarek Kazberuk (z którym do dziś się przyjaźni) i Michał Kiełbasiński.
Kilka kolejnych lat zajęła mu budowa firmy i pielęgnacja unikatowych, motoryzacyjnych fascynacji ? z tych czasów najmilej wspomina chwile spędzone za kierownicą Forda Capri i motocykla Yamahy XT. Pociągają go wyzwania twórcze i nietypowe. Do dziś odkłada na półkę pomysły, do których zamierza wrócić ?na emeryturze? ? na przykład projekty elektrycznych samochodów czy kamperów z napędem 4×4.
Nieodparty magnetyzm bezdroży przyciągnął go na powrót w roku 2003, gdy postanowił obejrzeć z bliska rajdy terenowe rozrywane w Polsce. – Wybrałem się na kilka eliminacji jako kibic, przeczytałem regulamin i… postanowiłem wystartować! – śmieje się. – Przepisy były wtedy dość liberalne i tak naprawdę w zawodach można było wystartować dowolnym autem. Swoją ?rajdówkę? zbudowałem na bazie Subaru Leone, który miał fajny, benzynowy silnik 1.8 turbo, reduktor (z dość mizernym przełożeniem 1:1,2), a przede wszystkim ?nic nie ważył?. W dodatku wyciąłem z niego wszystko co zbyteczne. Zawieszenie pozostało oryginalne, a jedyną modyfikacją były amortyzatory Bilstein. Maskę zbudowaliśmy z plastiku i drewna. Na koniec całą karoserię wymalowałem minią, dzięki czemu zwracaliśmy na siebie uwagę charakterystycznym, ?rdzawym? kolorem. Oczywiście nie mieliśmy żadnych szans w rywalizacji, ale za to bawiliśmy się przednie (od drugiego sezonu moim stałym pilotem został Janusz Jandrowicz) i przy okazji zdobywaliśmy doświadczenie.
Kolejne auto miało już być zbudowane od podstaw i walczyć o wyniki. Piotr Domownik do pracy podszedł metodycznie, studiując uważnie regulamin i tworząc komputerowy projekt rajdówki. Wzorem Dakarówek oglądanych w Granadzie silnik (pożyczony z Corvette) umieszczony został z tyłu, a całe zawieszenie miało konstrukcję niezależną. I na dodatek charakteryzowało się aż 40-centymetrowym skokiem! Debiutancki sezon startów w RMPST okupiony był jeszcze licznymi awariami, ale jego twórca miał niezachwianą wiarę w powodzenie przedsięwzięcia. W 2007 roku ?Pająk? – pseudonim wziął się od dużego rozstawu niezależnie zawieszonych kół ? pokazał na co go stać, sięgając po tytuł mistrzowski. Rok później również do samego końca walczył o zwycięstwo i tylko pech zadecydował, że ostatecznie zajął 3. miejsce w końcowej klasyfikacji.
Wraz z wprowadzeniem nowych przepisów FIA w Polsce ?Pająki? i inne SAM-y odeszły w niepamięć, skazane na starty w nielicencjonowanych zawodach. Piotr Domownik rozpoczął wówczas budowę dwóch (dominujących od lat w Dakarze) Mitsubishi Pajero grupy T1 i T2. Kiedyś do jego warsztatu Rally4x4 zajrzał przypadkiem Paweł Molgo i tak rozpoczęła się historia NAC Rally Team. – Paweł dał się przekonać do startów naszym Pajero T2, którym w 2011 roku wywalczył tytuł mistrza Polski grupy T2 i wicemistrza Europy Centralnej FIA CEZ ? opowiada Piotr Domownik. – Ja chwilę startowałem Pajero T1, po czym ? wraz z obraniem przez nasz team kierunku ?maratońskiego? – przesiadłem się do ciężarowego Unimoga U400. Dziś nie chciałbym go już na nic zamienić, czuję się w nim doskonale (choć nie jest produkcji japońskiej).
Z Japonii pochodzi natomiast kolejne auto Pawła Molgo – Toyota VDJ200, która została kompleksowo przebudowana w warsztacie Rally4x4. Zespół złożony z Land Cruisera i Unimoga w barwach NAC Rally Team wspólnie wystartował m.in. w OiLibya Rally of Morocco 2013 oraz Africa Eco Race 2015 ? w tym drugim rywalizacja toczyła się na klasycznej, afrykańskiej trasie Dakaru. To właśnie ze stolicy Senegalu Polacy przywieźli do kraju statuetkę, którą Paweł Molgo i Ernest Górecki otrzymali za zwycięstwo w grupie aut seryjnych. Kolejnymi sukcesami odniesionymi przez NAC Rally Team była dwa tytuły mistrzowskie wywalczone przez Pawła i Janusza Jandrowicza w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych (2014 i 2015).
– W przeciwieństwie do rajdów płaskich, które po prostu mnie nudzą (a miałem okazję skosztować ich za kierownicą Renault 5GT Turbo), rajdy cross-country kocham za ich wieloaspektowość ? mówi Piotr Domownik. – Tu nie wystarcza być dobrym kierowcą, ale równie ważne są umiejętności techniczne (gdy awaria zdarzy się na środku pustkowia), nawigacyjne, logistyczne… Dochodzą do tego piękne miejsca i krajobrazy, nigdy nie brakuje przygód. Nie ma dla mnie nic wspanialszego, niż afrykańska przyroda okiełznana za pomocą ukochanej motoryzacji!
Na Czarnym Kontynencie Piotr Domownik (na przekór swym wędrowniczym zamiłowaniom zwany przez przyjaciół… ?Domatorem?) startował już wielokrotnie ? ostatnim razem w duecie z Pawłem Molgo wziął udział w East Africa Safari Classic Rally, w którym historyczne rajdówki ścigały się po bezdrożach Kenii i Tanzanii. ?Afrykańskich klimatów?, a zwłaszcza wydm, na których świetnie sobie radzi, spodziewa się również na trasie Silk Way Rally 2016 ? lipcowym maratonie, którego start wyznaczono w Moskwie, a metę w Pekinie. – Ale tak naprawdę to kompletnie nie wiemy, co nas czeka – przyznaje. – Nikt z nas tam nie był, niewiele osób zna trasę. Na pewno będą to zupełnie inne zawody, niż rajd, który odbył się pod tą samą nazwą w roku 2012. Wtedy trasa wiodła z Moskwy do Soczi, a ilość piasku była wręcz symboliczna. W Chinach ma być go o wiele więcej. Warto zauważyć, że większość tego typu maratonów rozgrywanych jest w osi pionowej: z północy na południe (lub na odwrót). A ?Silk? poprowadzi nas z zachodu na wschód, w skutek czego w dwa tygodnie pokonamy aż 11 stref czasowych! Brzmi to abstrakcyjnie, ale niemal codziennie przesuwać będziemy wskazówki zegarków o godzinę. Najważniejsze jednak, by dojechać do mety. Mamy już sporo doświadczenia, więc jeśli ominą nas pech i awarie ? będzie dobrze!