Baja Poland 2011
Baja Poland 2011
Rajd Baja Poland odbył się w okolicach Szczecina i Drawska Pomorskiego. Wystartowali w nim najszybsi off-roaderzy z Polski, Czech, Słowacji czy Niemiec.
Zmagania na Baja Poland potrwały 3 dni, w czasie których zawodnicy pokonali trasę o łącznej długości 771.24 km, z czego 405,13 km będą liczyły odcinki specjalne. W piątek wieczorem odbył się prolog, zaś w sobotę i niedzielę rozegrane zostało siedem odcinków specjalnych.
Nie tylko żołnierze, ale również off-roaderzy uwielbiają Drawsko Pomorskie za tutejszy poligon, który ?wedle uznania ? może pełnić rolę zarówno Afganistanu czy Iraku (w wersji militarnej), jak i Dakaru (w wersji terenowej). Od kilku lat auta terenowe coraz częściej goszczą w tym miejscu, już nie tylko z okazji rajdu Drezno-Wrocław, ale również np. zlotu LR Only czy maratonu MT Rally&Series (swoja drogą już za miesiąc kolejna edycja MTS). Jeśli nas pamięć nie myli, Drawsko jeszcze nigdy jednak nie było areną zmagań typowych rajdówek cross-country. W tym względzie Baja Poland jest prekursorem i miejmy nadzieję, że zamieni to w tradycję.
Pierwszego dnia nie poszczęściło się Piotrowi Domownikowi ? kierowcy NAC Rally Team, który dachował swym autem. Trasa prologu była bardzo zdradliwa ? auta ścigały się po śliskiej trawie, która skrywała koleiny. Gdzieniegdzie również czyhały trawersy. O błąd nie było trudno..
Sobota była decydującym dniem na Baja Poland 2011. Na zawodników czekały dwa długie oesy: 104 i 181 km wyznaczone na poligonie wojskowym w Drawsku Pomorskim. Ewentualne straty później mogą już być nie do odrobienia.
Piotr Domownik:
Potworna moc mojego nowego silnika spowodowała, że zabrakło mi umiejętności, by go opanować. Na pierwszym zakręcie, po 500 metrach jazdy wykonałem ?rolkę?, ale stanąłem na kołach. Pojechałbym dalej, nie zauważywszy tego faktu, gdyby nie to, że zgubiłem oponę. Musiałem więc zmienić koło i zrobiło się już nerwowo. Ale prolog ukończyłem! Oddałem nawet na czas auto do parku serwisowego, choć mieliśmy tu parę ?drobiazgów? do zrobienia, jak na przykład wyprostowanie tyłu samochodu. Coś ? jak mi się wydaje ? stuka w przednim zawieszeniu, ale nic nie znaleźliśmy. Jedziemy dalej! Najwyżej jutro przekonamy się, co stukało, po 5 kilometrach. Może tak się zdarzyć? Muszę opanować tę ?potworną? moc, bo muszę wiedzieć, czy obraliśmy dobry kierunek zmian. Rajd ten jest dla mnie kojonym testem i krokiem naprzód. Silnik jest ten sam, ale zmieniliśmy turbinę, oprogramowanie i doszliśmy już chyba do górnej granicy możliwości dwuipółlitrówki.
Paweł Molgo:
Jechaliśmy z dużym respektem, ponieważ tuż przed nami dachował Grzesiek Szwagrzyk. Wiedziałem również o dachowaniu Piotrka Domownika. To mnie ?zastanowiło?, mówiąc szczerze… Było ślisko, nieprzyjemnie dla T-dwójki z powodu kolein na zakrętach, które powodowały, że przy jakimkolwiek błędzie można było błyskawicznie znaleźć się na dachu. A generalnie ? jak to prolog: szybko, ?pierwsze koty za płoty?, szansa na ?zaprzyjaźnienie? się z samochodem. Pojechaliśmy bardzo spokojnie, tak więc z autem wszystko w porządku. Jutro też mamy taki plan. Na 280 kilometrach oesowych wszystko się rozegra.
W grupie T2 zwyciężyli Paweł Molgo i Wojciech Krupa z NAC Rally Team, którzy również igrali z losem, wywracając swoje Pajero na bok. Na szczęście bez konsekwencji. Trzecie miejsce na podium klasy T2 zajął Grzesiek Szwagrzyk i Maciek Marton. W grupie otwartej triumfował najdziwniejszy pojazd w stawce, a więc dobrze nam znany SAM EVO3 załogi Offroadsport, czyli Marcina Łukaszewskiego i Magdy Duhanik. Ich start ? jak sami przyznają ? był eksperymentem, ale zapowiada najpewniej kolejne przygody załogi z rajdami typowo cross-country. Drugie miejsce w grupie Otwartej zajął dawno już nieoglądany Tomek Lisowski w Merlisie.
Paweł Molgo:
– Trudno, abym nie był zadowolony z wyniku. Przed rajdem wszyscy ostrzegali, że najbardziej wymagający będzie etap sobotni. I faktycznie były to dwa długie oesy. Sobota przeszła jednak dość gładko, a kłopoty nieoczekiwanie spotkały nas w niedzielę na teoretycznie łatwiejszym etapie. Wtedy wpadliśmy autem do rowu, a później przez moją niefrasobliwość wylądowaliśmy na boku. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, nie uszkodziliśmy zanadto samochodu i dowieźliśmy pierwsze miejsce w klasie T2 do mety. W Szczecinie poczuliśmy mocno, co znaczy siła teamu ? gdy wjechaliśmy do rowu, szczęśliwie złożyło się, że Piotrek (Domownik ? przyp. AK) jechał tuż za nami i oczywiście zatrzymał się, by nam pomóc, w skutek czego straciliśmy niecałe 10 minut. Gdyby nie to, szansa na zwycięstwo prawdopodobnie by przepadła, bo na pewno tak szybko byśmy się nie pozbierali. Szczęście w nieszczęściu zatrzymaliśmy się dość blisko drogi i wydostanie nas nie było dużym problemem. Peterhansel, któremu zdarzyła się podobna przygoda, gorzej wylądował i Hołek musiał sporo objeżdżać, tracąc więcej czasu.
Baja Poland 2011 to najtrudniejszy rajd w mojej dotychczasowej karierze. Bardzo długie oesy wymagały, aby samochód był znakomicie przygotowany; były również sporym wyzwaniem dla naszej kondycji fizycznej. Na najdłuższym odcinku ? co nas bardzo zadziwiło ? mieliśmy kłopoty z paliwem! Do mety dojechaliśmy już na oparach, a na koniec jechałem wręcz tak, by oszczędzać paliwo. Okazało się, że bak (seryjny) w naszym Pajero wystarcza dokładnie na 180 kilometrów jazdy?
Przed nami rajdy w Czechach i na Słowacji. Prowadzimy w klasie T2, ale musimy być czujni, bo nasi rywale ? Grzesiek Szwagrzyk i Piotr Chodzeń ? są bardzo blisko. Walka o zwycięstwo trwać będzie zapewne do samego końca. Stawka jest bardzo wyrównana.