Rajdowa logistyka, czyli wielkie pakowanie przed East African Safari Classic Rally 2015
Wyjazd na rajd zagraniczny, aby się udał, musi być zaplanowany i, co istotne, przypilnowany przez specjalistę, który bez kłopotu odnajduje się w świecie przepisów, regulaminów, ubezpieczeń, dokumentów przewozowych oraz innych formalności. Bywa zwykle, że sprawami tymi zajmują się team managerowie lub – w wersji niskobudżetowej – sami sportowcy ryzykujący jednak, że zmęczenie, którym okupione są zwykle przygotowania do zawodów, dopadnie ich zanim jeszcze staną na starcie rajdu. Przed wyjazdem do Kenii na East African Safari Classic Rally 2015 zespół NAC Rally Team zadania te powierzył Kamilowi Jabłońskiemu, który jest dyplomowanym logistykiem (a na co dzień również redaktorem portalu Terenowo.pl).
– Od czego zaczynają się przygotowania do rajdu? – zamyśla się Kamil, zwany również (nieprzypadkowo z racji swych peregrynacyjnych zamiłowań) „Kamelem”. – Oczywiście od decyzji o starcie, ale ten „kłopot” spoczywa na barkach decydentów, czyli naszych zawodników – Pawła Molgo i Piotra Domownika. Rozwiązaniem kolejnych problemów (formalnych, bo mechaniczne są oczywiście domeną naszych serwisantów) staram się zajmować samodzielnie. A regułą jest, że im dalej się wybieramy, tym więcej trudności i zawikłań.
Klamka zapadła, gdy zespół wysyłał zgłoszenie swojego udziału w rajdzie. Regulamin zamieszczony na stronie internetowej Klasycznego Rajdu Safari w klarowny sposób wyjaśniał zasady rywalizacji, a w razie wątpliwości odsyłał do bezpośredniego kontaktu z organizatorami, którzy z reguły odpowiadali bez większej zwłoki. Pytań nie brakowało, bo choć kenijskie zawody organizowane są pod auspicjami FIA, to dla debiutantów z Polski, specjalizujących się w rajdach terenowych, impreza mimo wszystko pozostaje Wyprawą w Nieznane. Trudno porównać z nią nawet Historyczny Rajd Monte Carlo, w którym od kilku lat startuje Paweł Molgo.
Bo wypełnieniu formularza zgłoszeniowego szczególnie ważną datą dla NAC Rally Team stał się dzień 11 września, w którym to zapakowane w kontener auta (rajdowy Mercedes i serwisowe Iveco), części zapasowe, narzędzia i bagaże musiały znaleźć się w gdyńskim porcie. Rozpoczął się wyścig z czasem (którego na szczęście nie brakowało), podczas którego członkowie zespołu zadawali sobie niezliczoną ilość razy pytanie: „Czy o czymś nie zapomniałem?”
Koszty spedycji morskiej zawarte są we wpisowym do rajdu. Polacy musieli sami zadbać o poprawne spakowanie całego ładunku i jego transport do Gdyni, gdzie swoje biuro ma wskazany przez rajd armator – firma W.E.C. Lines. – Wybraliśmy największy i najdłuższy rodzaj kontenera, czyli model 40HC, a mimo to wcale nie byliśmy pewni, czy na pewno się do niego zapakujemy – opowiada „Kamel”. – Nie, nie chodziło o wagę bagaży, bo skrzynia ma ładowność 26,6 ton. Największą zagadką była rzeczywista wysokość kontenera, do którego musiało wjechać dostawcze Iveco. Okazało się, że zmieściliśmy się „na styk” – nad dachem auta zostało tylko 7 centymetrów zapasu.
Przy załadunku Iveco skorzystano ze znanych patentów, takich jak spuszczenie powietrza z opon pojazdu czy wypakowanie go znacznym ciężarem, którego zadaniem jest „rozpłaszczenie” zawieszenia. Na czas transportu Polacy pozwolili sobie podnieść DMC auta z 3,5 do… 4,6 tony. – W kontenerze nie wolno niczego przewozić luzem, więc wszystkie części, narzędzia i bagaże musiliśmy upchnąć wewnątrz obu samochodów – wyjaśnia Kamil. – O dodatkowych skrzyniach nie mogło być mowy, bo 7-metrowe Iveco i 5-metrowy Mercedes szczelnie wypełniły całą przestrzeń.
Do Kenii wysłano między innymi 14 gotowych kół oraz 16 opon do Mercedesa, dużą ilość części zamiennych i narzędzi, a także cały sprzęt biwakowy i żelazną porcję jedzenia. Aby kontener mógł wyruszyć w morską podróż, w czasie której czeka go kilka przeładunków w portach transferowych, pojazdy zostały zabezpieczone taśmami, a ich koła zaklinowane. Z chwilą gdy istotna część rajdowego dobytku zespołu NAC Rally Team przekroczyła progi gdyńskiego portu, najważniejszym dokumentem w papierach zespołu stał się Carnet de Passage, wydawany przez PZMot Travel, który jest swoistym „biletem przejazdu” kontenera. Karnet stanowi gwarancję własności pojazdów, a także jest dowodem ich wyjazdu i powrotu do Polski (w innych państwach stosowane są również karnety ATA). W praktyce uniemożliwia po prostu ich sprzedaż za granicą. Podczas warunkowej odprawy celnej Polacy sporządzili także spis narzędzi i części zapasowych, które zabierają na rajd i które musżą w komplecie wrócić do kraju. To oznacza, że w Kenii nie mogą pozwolić sobie na wyrzucenie do śmieci rozerwanej (odpukać!) opony czy ukręconej (ponownie odpukać!) półosi. Jeśli po powrocie do Polski CDP wykaże jakieś braki, konieczne będzie opłacenie cła.
Z chwilą, gdy ładunek jest oficjalnie zaplombowany i odebrany przez armatora, rzeczy, które zapomniano spakować, trzeba wysłać do Kenii inną drogą. – Możemy je zabrać ze sobą, wysłać kurierem lub po prostu kupić na miejscu – mówi Kamil Jabłoński. – Ale, mam nadzieję, pamiętaliśmy chyba o wszystkim! Teraz czas zająć się transportem członków ekipy.
Oficjalny skład zespołu NAC Rally Team w Kenii stanowić będzie 6 osób: dwóch zawodników, dwóch mechaników, reporter i… „Kamel”, którym towarzyszyć będzie liczne grono kibiców. Wpisowe na rajd obejmuje przelot dwóch osób z jednego z europejskich portów lotniczych; transfer pozostałych spoczywa na barkach zespołu. Według planu 14 listopada Polacy wylądują w Mombasie, 15-ego odbiorą zamówione auto serwisowe (Toyotę HZJ78) z wypożyczalni, 16-ego rozpakują kontener z Mercedesem oraz Iveco, a 19-ego staną na starcie zawodów. Metę osiągną 27-ego listopada, a 28-ego spakują kontener w drogę powrotną i wieczorem wylecą do Polski (mechanicy opuszczą Afrykę dzień później na wypadek, gdyby pakowanie się przedłużyło).
Dokumentami, o których Polacy nie mogą zapomnieć, są paszporty (z wizami do Kenii i Tanzanii) międzynarodowe prawa jazdy, sportowe licencje FIA, pozwolenie PZMot na start w zawodach, formularze medyczne (z poświadczeniem szczepienia na żółtą febrę), ubezpieczenie NNW dla zawodników oraz COMES-y samochodów (afrykański odpowiednik Zielonej Karty).
W czasie rajdu polska ekipa noce spędzać będzie w hotelach (podobnie jak reszta uczestników), korzystając z wyżywienia zapewnionego przez organizatorów, a nawet internetu. Pojęcie „Afryka Dzika” dziś straciło już nieco na aktualności… – Większość z członków naszej ekipy nigdy nie była w Kenii ani na Rajdzie Safari, więc z pewnością czeka nas wiele niespodzianek i nowości – mówi „Kamel”. – Kilka z nich już poznaliśmy. Zespół otrzyma na przykład tylko trzy kamizelki serwisowe, które uprawniają ich właścicieli do pracy przy aucie. Ich brak skutkować może karą, a nawet dyskwalifikacją. Z kolei w naszej Toyocie znajdować się będzie skrzynia ładunkowa o objętości 0,3 metra kwadratowego, w której wnętrzu przewozić będziemy podstawowe części zapasowe i narzędzia. Reszta musi znaleźć miejsce w Iveco.
Wysłając auta do Kenii, członkowie zespołu NAC Rally Team dotarli do mety jednego z najtrudniejszych etapów Historycznego Rajdu Safari. Na kolejny czekać muszą półtora miesiąca, ale w międyczasie nie będą próżnować. 23 października Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz staną na starcie finałowej rundy Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, by walczyć w obronie tytułu mistrzowskiego.