Wydawało się, że trzecią lokatę w 38. Rajdzie Polskie Safari załoga NAC Rally Team ma już jak w banku. Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz po spokojnym początku z oesu na oes jechali coraz szybciej, konsekwentnie zbliżając się do swych najgroźniejszych rywali ? Miroslava Zapletala w Fordzie F-150 EVO oraz Michała Małuszyńskiego w MINI All4 Racing. Niestety pechowa awaria niedawno zamontowanych, nowych pomp paliwa uniemożliwiła Toyocie Hilux dotarcie do mety zawodów.
Rajd rozegrany w Przasnyszu rozpoczął się od sobotniego, 10-kilometrowego prologu ?w stylu WRC? sprzyjającego szybkiej jeździe samochodów, których koła wzbijały w powietrze tumany kurzu. Wśród zawodników startujących co minutę tylko jeden z nich ? przecierający trasę Mirek Zapletal ? nie mógł narzekać na ograniczoną widoczność, natomiast reszta nieraz musiała hamować do zera, obawiając się wypadnięcia z trasy. W rezultacie czeski kierowca bez problemu zwyciężył oes, pokonując o niecałe 6 sek. Małuszyńskiego i 15 sek. Pawła Molgo. ? Szkoda, że nie ruszaliśmy na trasę w dwu- lub nawet trzyminutowych odstępach, bo wówczas wyniki byłyby bardziej miarodajne. Ale niedostatki organizacyjne wynagrodziła nam bardzo ciekawa, szybka trasa, która pozwoliła nam wejść w rajdowy rytm ? komentował Molgo.
Pierwszy z niedzielnych odcinków (OS2) załoga NAC Rally Team pokonało zachowawczo (3. czas), realizując swój plan stopniowego przyspieszania w trakcie trwania rajdu i przyzwyczajając się do nowych opon Michelin, zakupionych z myślą o zbliżającym się Turkmen Desert Race. Zgodnie z założeniami kolejny oes (OS3) Toyota Hilux przejechała już o wiele szybciej, notując najszybsze międzyczasy i osiągając najlepszy czas na mecie, który jednak został później zweryfikowany przez sędziów, co znów uplasowało ją na 3. miejscu. ? Nie bardzo rozumiem, dlaczego nasz wynik został zmieniony ? zastanawia się Paweł Molgo. ? Stosowaliśmy się do wszystkich ograniczeń prędkości, choć na trasie brakowało tablic, które powinny nas o nich informować.
Od samego startu kolejnego odcinka (OS4) Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz sukcesywnie odrabiali straty do rywali, jednak ich jazda zakończyła się z chwilą awarii układu zasilania. ? Żałujemy, że tak się stało, bo rajd układał się po naszej myśli ? komentuje Paweł Molgo. ? Podjęliśmy rękawicę rzuconą przez rywali, jechaliśmy coraz szybciej, sprawiało nam to dużo frajdy, a przed nami było jeszcze 100 km trasy, na których mogliśmy pokusić się o przegonienie konkurentów. Awaria pomp sprawiła jednak, że auto straciło ochotę do dalszej jazdy. Mogliśmy starać się dojechać do mety za wszelką cenę, być może nawet udałoby nam się obronić 3. pozycję w ?generalce?, ale nie miało to większego sensu, bo przecież nie walczymy o punkty w klasyfikacji rocznej. Na pewno też taka jazda nie sprawiłaby mi żadnej satysfakcji.
Możliwość przetestowania auta przed wrześniowym maratonem w Turkmen Desert Race i porównania sił z mocnymi rywalami, oraz ciekawa charakterystyka trasy w Przasnyszu różniącej się od poligonowych ?standardów? to według Pawła Molgo główne zalety weekendowego występu. Ocenę poprawiłoby lepsze zabezpieczenie trasy, niewymuszające stosowania ograniczeń prędkości, które wybijają zawodników z rytmu jazdy i ? poprzez słabe oznaczenie ? wywołują zamieszanie w wynikach.
? Czuję niedosyt po starcie, ale widzę również wiele korzyści ? podsumowuje Paweł Molgo. ? Cieszę się, że do awarii pomp doszło w Polsce, a nie w Turkmenistanie. Być może niekorzystny wpływ miała na nie wysoka temperatura powietrza? Na szczęście mamy jeszcze czas, by znaleźć rozwiązanie tej zagadki. Poza tym auto sprawowało się bez zarzutu. Teraz czeka go naprawa, kompleksowy przegląd i niebawem wyruszy w podróż do Azji.