październik 2015
NAC Rally Team po raz drugi z rzędu triumfuje ?w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych
Po pasjonującej walce i dramatycznych zwrotach akcji Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz reprezentujący zespół NAC Rally Team po raz drugi z rzędu triumfują w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. – Takich zawodów w swojej karierze jeszcze nie przeżyłem! Losy tytułu rozstrzygnęły się – dosłownie! – na ostatnim oesie. Niezmiernie cieszę się, że osiągnęliśmy założony przez nas cel – mówi dwukrotny mistrz Polski, Paweł Molgo.
Finałowa runda RMPST, rajd Baja Inter Cars 2015, zorganizowana została na terenach poligonu wojskowego w okolicach Żagania i Szprotawy. Załoga NAC Rally Team stanęła na jej starcie w roli liderów mistrzostw, mając jednak świadomość, że tuż za jej plecami czają się groźni rywale w osobach Piotra Białkowskiego i Bartosza Momota, którzy z racji miejsca swego zamieszkania na rajdzie mogli czuć się niemal jak w domu. Teoretyczne szanse na zwycięstwo w całym cyklu zachowywał również duet Marcin Łukaszewski – Magda Duhanik, który mógłby sięgnąć po tytuł w sytuacji, gdy dwie poprzedzające go załogi nie dotarły do mety zawodów.
Rajd rozpoczął się po myśli Pawła Molgo i Janusza Jandrowicza, którzy na piątkowym prologu wywalczyli 2. czas, finiszując jedną sekundę za BMW Łukaszewskiego i Duhanik. Pierwszy z sobotnich oesów „Karliki”, na dodatek najdłuższy, bo blisko 70-kilometrowy, okazał się jednak katastrofą. – Nie mam pojęcia, czemu tak źle nam poszło! – mówi Paweł Molgo. – Na nasz słaby rezultat złożyło się kilka czynników. Miałem wrażenie, jakbym nie potrafił się dobudzić, jechałem zbyt zachowawczo. Na dodatek na trasie zaskoczyły nas fragmenty nieomal przeprawowe, których w ogóle się nie spodziewaliśmy. Mieliśmy wrażenie, jakbyśmy wjechali naszą Toyotą do jeziora! Woda wlewała się do kabiny, przednia szyba, choć jest ogrzewana, zupełnie zaparowała, a w ferworze walki połamaliśmy ściągaczkę, która zwykle ratowała nas w takich momentach. Chwilami walczyłem z zerową widocznością. Na domiar złego woda dostała się gdzieś do instalacji elektrycznej, a wtedy zaczął przerywać silnik.
Na mecie oesu załoga NAC Rally Team zameldowała się z 3. czasem, przegrywając z Hummerem Białkowskiego i Momota o ponad 4 minuty, i na tę chwilę żegnając się z tytułem mistrzowskim. Niepowodzenie to odbiła sobie na kolejnym, 20-kilometrowym oesie „Szprotawa”, który w sobotę zawodnicy pokonywali aż trzykrotnie. Za każdym razem Toyota Hilux Pawła Molgo i Janusza Jandrowicza osiągała najlepszy czas przejazdu, co w obliczu kłopotów technicznych BMW Łukaszewskiego i Duhanik, pozwoliło obrońcom tytułu awansować na 2. miejsce w klasyfikacji rajdu.
W niedzielę zawodnicy mieli zadanie dwukrotnie zmierzyć się z 70-kilometrowym oesem „Karliki”, który miał zadecydować o końcowych wynikach rajdu i mistrzostw. – Sytuacja wydawała się klarowna – relacjonuje Paweł Molgo. – W rajdzie prowadzili Białkowski i Momot, do których traciliśmy niecałe 4 minuty. Z kolei nasza przewaga nad Łukaszewskim i Duhanik wynosiła 4,5 minuty, co pozwalało nam czuć się dosyć komfortowo. Do czasy gdy… na pierwszym z niedzielnych oesów przebiliśmy oponę! Wymiana koła zajęła nam blisko 5 minut, na mecie nasza strata do rywali wyniosła prawie 6 minut. Przed chwilą byliśmy w niebie, a nieoczekiwanie wylądowaliśmy w piekle: spadliśmy na 3. miejsce w klasyfikacji rajdu…
Przed finałowym oesem Białkowski i Momot mogli czuć się niemal pewnymi zwycięzcami zawodów oraz mistrzostw Polski. Ostatnią szansą na obronę tytułu przez załogę NAC Rally Team było przegonienie szybkiego duetu Łukaszewski – Duhanik, który miał nad nią minutę przewagi.
– Stało się dla mnie jasne, że w tym momencie wszystko musimy postawić na jedną kartę – opowiada Molgo. – Za wszelką cenę chcieliśmy odrobić tę minutę czasu i awansować na 2. miejsce w rajdzie. Chyba nigdy w życiu tak szybko nie jechaliśmy! Nasi rywale w BMW również nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Ale w połowie oesu, po pół godzinie szalonej jazdy, naszym oczom ukazał się widok, którego nikt z nas się nie spodziewał! Obok trasy stał pogruchotany Hummer Białkowskiego i Momota, który chwilę wcześniej musiał zaliczyć rolowanie! Bez namysłu zahamowaliśmy, ale widząc, że nasi koledzy pokazują, że wszystko OK i możemy jechać dalej, ruszyliśmy w kierunku mety. Ostatnie kilometry pokonałem w tempie spacerowym, aby przypadkiem nas również nie spotkało jakieś nieszczęście. Zwycięstwo w Baja Inter Cars nie było już dla nas priorytetem – najważniejsze było mistrzostwo Polski. Mogę przyznać się, że rajd ukończyliśmy nieomal z rozpędu, bo tuż przed finiszem skończyło nam się sprzęgło…
Ostatecznie na mecie zawodów Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz odnotowali stratę 3 min. 51 sek. do zwycięskich Marcina Łukaszewskiego i Magdy Duhanik. Najważniejszy cel jednak osiągnęli, po raz drugi z rzędu triumfując w klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych.
– Bardzo cieszę się z obrony tytułu mistrzowskiego! – mówi Paweł Molgo. – Sébastien Ogier powiedział kiedyś, że oznacza to ? przy zachowaniu wszelkich proporcji – iż pierwszy tytuł również zdobyliśmy nieprzypadkowo. Współczuję naszym rywalom, którzy okazali się godnymi konkurentami. Ale niestety tak bywa w motosporcie. Do zwycięstwa potrzebna jest szybka jazda, niezawodny sprzęt, chłodna kalkulacja i… odrobina szczęścia, którego nam nie zabrakło. Co ciekawe, w tym sezonie wszystkie czołowe załogi miały kłopoty na własnym podwórku: my nie ukończyliśmy rundy w Warszawie, Łukaszewski w Szczecinie, a Białkowski w Szprotawie. Bardzo podoba mi się, w jakim kierunku rozwijają się Rajdowe Mistrzostwa Polski Samochodów Terenowych – startują w nich coraz lepsze auta, jeździmy coraz szybciej, rywalizacja stała się bardzo wyrównana. O przyszłym sezonie na razie jeszcze nie myślę. Teraz zamierzamy skoncentrować się na Afryce!
Już za trzy tygodnie Paweł Molgo w duecie z Piotrem Domownikiem, szefem zespołu technicznego NAC Rally Team (który również nosi tytuł mistrza Polski RMPST wywalczony w 2007 roku) staną na starcie East African Safari Classic Rally. Tuż przed wylotem do Kenii, 7 listopada z zawodnikami zespołu NAC Rally Team będzie można spotkać się i wypić symboliczny kieliszek szampana na targach Off-Road Show Poland w Warszawie. Serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców RMPST!
NAC Rally Team na starcie finałowej rundy RMPST 2015. ?Powtórne mistrzostwo na wyciągnięcie ręki?
Dawno się nie zdarzyło, by ta sama załoga dwukrotnie z rzędu triumfowała w kolejnych sezonach Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych. Wyjątkową szansę, by tego dokonać, mają Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz reprezentujący barwy zespołu NAC Rally Team, którzy w zbliżający się weekend będą walczyć w Żaganiu i Szprotawie na zawodach Baja Inter Cars w obrotnie tytułu mistrzowskiego zdobytego przed rokiem.
Molgo i Jandrowicz prowadzą w tegorocznej klasyfikacji RMPST, ale na plecach czują oddech dwóch konkurencyjnych załóg. Tytuł zapewnią sobie, jeśli wygrają finałową rundę lub tylko nieznacznie przegrają z najgroźniejszymi rywalami. – Naszym ogromnym marzeniem jest wywalczenie mistrzostwa Polski drugi raz z rzędu – mówi Paweł Molgo. – Byłby to dla nas wielki zaszczyt, a zarazem nagroda, którą otrzymalibyśmy w 5. rocznicę istnienia naszego zespołu. Był to piękny czas, w którym odnieśliśmy wiele sukcesów, wygrywając RMPST w grupach T1 i T2, zwyciężając w Africa Eco Race w grupie aut seryjnych, rywalizując w najtrudniejszych maratonach terenowych na świecie i osiągając metę większości rajdów, w których braliśmy udział. Jesteśmy dumni z naszego teamu, który bodaj jako jedyny w Polsce ma w składzie wyczynowe rajdówki grupy T1 (Hilux), T2 (Land Cruiser) i T4 (Unimog). Jesteśmy pełni optymizmu, ale z pokorą przyjmiemy każde rozwiązanie. Trzecie miejsce na podium RMPST, które już teraz mamy zapewnione, również byłoby ogromnym sukcesem. Bez kokieterii muszę jednak przyznać, że celujemy w zwycięstwo, gdyż byłoby to piękne ukoronowanie naszego pięciolecia.
Nauczeni doświadczeniem zawodnicy NAC Rally Team próbują nie koncentrować się w nadmiernym stopniu na czekającym ich wyzwaniu. W lipcu, na rundzie RMPST w Warszawie, byli zdeterminowani, by dobrze wypaść na własnym terenie przed licznie przybyłymi przyjaciółmi i kibicami, ale ich plany przekreśliła pechowa awaria. – Tak bywa, że gdy czasem bardzo się chce, to nic się nie udaje – mówi Molgo. – Dlatego nie pozwalamy sobie na gdybanie, zamierzamy po prostu jechać swoje. Poligon w Żaganiu znam z ubiegłego roku. Na trasie są zarówno partie bardzo szybkie, jak i mocno błotniste. Mamy już jesień, więc spodziewamy się większej ilości błota i dlatego przygotowaliśmy dla naszego Hiluxa komplet opon G1 oraz MT. Czujemy się dobrze, auto jest przygotowane, przetestowane (niedawno zrobiliśmy pełny przegląd skrzyni biegów, która po rundzie Szczecinie wydawała nieco dziwne odgłosy), więc mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli, a przede wszystkim ominą nas awarie.
Załoga NAC Rally Team stara się oderwać myśli od zawodów w Żaganiu, przygotowując się jednocześnie do nieodległego już występu w… Afryce. W listopadzie ich czerwony Mercedes 450 SLC stanie na starcie Historycznego Rajdu Safari w Kenii. – Choć w Afryce rywalizowaliśmy nieraz, tym razem czeka nas Wielka Niewiadoma – mówi Paweł Molgo. – Nieznany rajd, nierozpoznana trasa, nowe auto… Przed wyjazdem zaczytuję się we wspomnieniach Sobiesława Zasady, który startował tam wiele lat temu. Bardzo podoba mi się opanowanie i spokój, z którym podchodził do walki. Był mistrzem chłodnej kalkulacji. Uważał, że w motosporcie emocje są złym doradcą. W Żaganiu będę starał się postępować podobnie. Jesteśmy w dość komfortowej sytuacji, ponieważ prowadzimy w klasyfikacji i aby zdobyć tytuł, nie musimy nawet zwyciężyć rajdu. Będziemy obserwować rywali, jechać szybko i konsekwentnie, ale bez nadmiernego ryzyka. Myślę, że jesteśmy gotowi, by powalczyć o końcowe zwycięstwo.
Rajdowa logistyka, czyli wielkie pakowanie przed East African Safari Classic Rally 2015
Wyjazd na rajd zagraniczny, aby się udał, musi być zaplanowany i, co istotne, przypilnowany przez specjalistę, który bez kłopotu odnajduje się w świecie przepisów, regulaminów, ubezpieczeń, dokumentów przewozowych oraz innych formalności. Bywa zwykle, że sprawami tymi zajmują się team managerowie lub – w wersji niskobudżetowej – sami sportowcy ryzykujący jednak, że zmęczenie, którym okupione są zwykle przygotowania do zawodów, dopadnie ich zanim jeszcze staną na starcie rajdu. Przed wyjazdem do Kenii na East African Safari Classic Rally 2015 zespół NAC Rally Team zadania te powierzył Kamilowi Jabłońskiemu, który jest dyplomowanym logistykiem (a na co dzień również redaktorem portalu Terenowo.pl).
– Od czego zaczynają się przygotowania do rajdu? – zamyśla się Kamil, zwany również (nieprzypadkowo z racji swych peregrynacyjnych zamiłowań) „Kamelem”. – Oczywiście od decyzji o starcie, ale ten „kłopot” spoczywa na barkach decydentów, czyli naszych zawodników – Pawła Molgo i Piotra Domownika. Rozwiązaniem kolejnych problemów (formalnych, bo mechaniczne są oczywiście domeną naszych serwisantów) staram się zajmować samodzielnie. A regułą jest, że im dalej się wybieramy, tym więcej trudności i zawikłań.
Klamka zapadła, gdy zespół wysyłał zgłoszenie swojego udziału w rajdzie. Regulamin zamieszczony na stronie internetowej Klasycznego Rajdu Safari w klarowny sposób wyjaśniał zasady rywalizacji, a w razie wątpliwości odsyłał do bezpośredniego kontaktu z organizatorami, którzy z reguły odpowiadali bez większej zwłoki. Pytań nie brakowało, bo choć kenijskie zawody organizowane są pod auspicjami FIA, to dla debiutantów z Polski, specjalizujących się w rajdach terenowych, impreza mimo wszystko pozostaje Wyprawą w Nieznane. Trudno porównać z nią nawet Historyczny Rajd Monte Carlo, w którym od kilku lat startuje Paweł Molgo.
Bo wypełnieniu formularza zgłoszeniowego szczególnie ważną datą dla NAC Rally Team stał się dzień 11 września, w którym to zapakowane w kontener auta (rajdowy Mercedes i serwisowe Iveco), części zapasowe, narzędzia i bagaże musiały znaleźć się w gdyńskim porcie. Rozpoczął się wyścig z czasem (którego na szczęście nie brakowało), podczas którego członkowie zespołu zadawali sobie niezliczoną ilość razy pytanie: „Czy o czymś nie zapomniałem?”
Koszty spedycji morskiej zawarte są we wpisowym do rajdu. Polacy musieli sami zadbać o poprawne spakowanie całego ładunku i jego transport do Gdyni, gdzie swoje biuro ma wskazany przez rajd armator – firma W.E.C. Lines. – Wybraliśmy największy i najdłuższy rodzaj kontenera, czyli model 40HC, a mimo to wcale nie byliśmy pewni, czy na pewno się do niego zapakujemy – opowiada „Kamel”. – Nie, nie chodziło o wagę bagaży, bo skrzynia ma ładowność 26,6 ton. Największą zagadką była rzeczywista wysokość kontenera, do którego musiało wjechać dostawcze Iveco. Okazało się, że zmieściliśmy się „na styk” – nad dachem auta zostało tylko 7 centymetrów zapasu.
Przy załadunku Iveco skorzystano ze znanych patentów, takich jak spuszczenie powietrza z opon pojazdu czy wypakowanie go znacznym ciężarem, którego zadaniem jest „rozpłaszczenie” zawieszenia. Na czas transportu Polacy pozwolili sobie podnieść DMC auta z 3,5 do… 4,6 tony. – W kontenerze nie wolno niczego przewozić luzem, więc wszystkie części, narzędzia i bagaże musiliśmy upchnąć wewnątrz obu samochodów – wyjaśnia Kamil. – O dodatkowych skrzyniach nie mogło być mowy, bo 7-metrowe Iveco i 5-metrowy Mercedes szczelnie wypełniły całą przestrzeń.
Do Kenii wysłano między innymi 14 gotowych kół oraz 16 opon do Mercedesa, dużą ilość części zamiennych i narzędzi, a także cały sprzęt biwakowy i żelazną porcję jedzenia. Aby kontener mógł wyruszyć w morską podróż, w czasie której czeka go kilka przeładunków w portach transferowych, pojazdy zostały zabezpieczone taśmami, a ich koła zaklinowane. Z chwilą gdy istotna część rajdowego dobytku zespołu NAC Rally Team przekroczyła progi gdyńskiego portu, najważniejszym dokumentem w papierach zespołu stał się Carnet de Passage, wydawany przez PZMot Travel, który jest swoistym „biletem przejazdu” kontenera. Karnet stanowi gwarancję własności pojazdów, a także jest dowodem ich wyjazdu i powrotu do Polski (w innych państwach stosowane są również karnety ATA). W praktyce uniemożliwia po prostu ich sprzedaż za granicą. Podczas warunkowej odprawy celnej Polacy sporządzili także spis narzędzi i części zapasowych, które zabierają na rajd i które musżą w komplecie wrócić do kraju. To oznacza, że w Kenii nie mogą pozwolić sobie na wyrzucenie do śmieci rozerwanej (odpukać!) opony czy ukręconej (ponownie odpukać!) półosi. Jeśli po powrocie do Polski CDP wykaże jakieś braki, konieczne będzie opłacenie cła.
Z chwilą, gdy ładunek jest oficjalnie zaplombowany i odebrany przez armatora, rzeczy, które zapomniano spakować, trzeba wysłać do Kenii inną drogą. – Możemy je zabrać ze sobą, wysłać kurierem lub po prostu kupić na miejscu – mówi Kamil Jabłoński. – Ale, mam nadzieję, pamiętaliśmy chyba o wszystkim! Teraz czas zająć się transportem członków ekipy.
Oficjalny skład zespołu NAC Rally Team w Kenii stanowić będzie 6 osób: dwóch zawodników, dwóch mechaników, reporter i… „Kamel”, którym towarzyszyć będzie liczne grono kibiców. Wpisowe na rajd obejmuje przelot dwóch osób z jednego z europejskich portów lotniczych; transfer pozostałych spoczywa na barkach zespołu. Według planu 14 listopada Polacy wylądują w Mombasie, 15-ego odbiorą zamówione auto serwisowe (Toyotę HZJ78) z wypożyczalni, 16-ego rozpakują kontener z Mercedesem oraz Iveco, a 19-ego staną na starcie zawodów. Metę osiągną 27-ego listopada, a 28-ego spakują kontener w drogę powrotną i wieczorem wylecą do Polski (mechanicy opuszczą Afrykę dzień później na wypadek, gdyby pakowanie się przedłużyło).
Dokumentami, o których Polacy nie mogą zapomnieć, są paszporty (z wizami do Kenii i Tanzanii) międzynarodowe prawa jazdy, sportowe licencje FIA, pozwolenie PZMot na start w zawodach, formularze medyczne (z poświadczeniem szczepienia na żółtą febrę), ubezpieczenie NNW dla zawodników oraz COMES-y samochodów (afrykański odpowiednik Zielonej Karty).
W czasie rajdu polska ekipa noce spędzać będzie w hotelach (podobnie jak reszta uczestników), korzystając z wyżywienia zapewnionego przez organizatorów, a nawet internetu. Pojęcie „Afryka Dzika” dziś straciło już nieco na aktualności… – Większość z członków naszej ekipy nigdy nie była w Kenii ani na Rajdzie Safari, więc z pewnością czeka nas wiele niespodzianek i nowości – mówi „Kamel”. – Kilka z nich już poznaliśmy. Zespół otrzyma na przykład tylko trzy kamizelki serwisowe, które uprawniają ich właścicieli do pracy przy aucie. Ich brak skutkować może karą, a nawet dyskwalifikacją. Z kolei w naszej Toyocie znajdować się będzie skrzynia ładunkowa o objętości 0,3 metra kwadratowego, w której wnętrzu przewozić będziemy podstawowe części zapasowe i narzędzia. Reszta musi znaleźć miejsce w Iveco.
Wysłając auta do Kenii, członkowie zespołu NAC Rally Team dotarli do mety jednego z najtrudniejszych etapów Historycznego Rajdu Safari. Na kolejny czekać muszą półtora miesiąca, ale w międyczasie nie będą próżnować. 23 października Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz staną na starcie finałowej rundy Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, by walczyć w obronie tytułu mistrzowskiego.