Finałowe, nocne oesy prowadzące przez alpejskiego przełęcze stanowią zwyczajową „wisienkę na torcie”, jakim jest Historyczny Rajd Monte Carlo. W tym roku jej smak był dla załogi NAC Rally Team nieco kwaśny i rozczarowujący, podobnie jak całe zawody, w których rachowanie było ważniejsze od rajdowania.
Przedostatni oes wiodący przez Col de Turini nie przyniósł większych niespodzianek, bowiem letnie warunki pogodowe, brak śniegu i lodu, zdecydowanie obniżyły skalę trudności przejazdu i po raz kolejny bardziej od techniki jazdy liczyła się precyzja w utrzymywaniu niewyśrubowanej, średniej prędkości poruszania się. Ostatni zaś oes prowadzący na Col de Brus został… odwołany z powodu mgły unoszącej się nad trasą.
– Czuję niedosyt – komentuje Paweł Molgo. – Tegoroczne Monte Carlo więcej miało wspólnego z matematyką niż rajdem samochodowym, a decyzja o odwołaniu ostatniego odcinka, chyba najciekawszego z naszego punktu widzenia, była dla nas dużym rozczarowaniem. Zdaję sobie sprawę, że kilkunastostopniowe temperatury obniżyły atrakcyjność imprezy i na to oczywiście organizator nie miał wpływu, choć mógł je przewidzieć… Ale również niskie średnie bardzo ograniczały przyjemność z jazdy, a jedynym „sportowym” wyzwaniem było celowanie w punkty kontrolne, co – nie ukrywam – nie jest naszą pasją. Paradoksalnie najlepiej bawiliśmy się więc na dojazdówkach prowadzących po pustych drogach, gdzie przez chwilę mogliśmy poczuć ducha prawdziwego Monte Carlo. Ale chyba nie o to w tym rajdzie chodziło.
Zwycięzcą 26. edycji Historique Rallye Monte Carlo została belgijska załoga Michel Decremer – Jennifer Hugo, jadąca Oplem Ascona 400. Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz w Fiacie 125 p uplasowali się ostatecznie na miejscu 93.
– Nie mam żalu, jesteśmy zadowoleni z tygodnia spędzonego wśród przepięknych krajobrazów, w towarzystwie wspaniałych samochodów i miłośników klasycznej motoryzacji – mówi Paweł Molgo. – Jako że jesteśmy przyzwyczajeni do walki o każdą sekundę, a w poprzednich edycjach często musieliśmy gonić uciekający czas, tym razem zawody z naszej perspektywy bardziej przypominał „rajd na orientację”, a nie prawdziwe „Monte Carlo”. A to szukaliśmy samotnego drzewa, a to skrzynki pocztowej, jadąc na dodatek z prędkością niezbyt wyścigową… Nie krytykuję, bo oczywiście są załogi specjalizujące się w jeździe na regularność i czapki z głów przed nimi. Gdybyśmy chcieli nawiązać z nimi rywalizację, powinniśmy byli dokonać przed rajdem pełny objazd trasy i wykonać jego szczegółowy opis, przy okazji testując i ucząc się urządzeń pomiarowych. Ale… to raczej nie moja bajka. Spadek frekwencji w tym roku wskazuje, że rajd ten zmienia swój profil i nie budzi już tak żywego bicia serca jak kiedyś. Nie jestem przekonany, czy za rok zdecyduję się tu ponownie wystartować…
Zawodników NAC Rally Team po powrocie do Polski czeka przerwa do wiosny, w czasie której planują zregenerować siły po intensywnych miesiącach zimowych i przygotować samochody do nowego sezonu. Wszystko wskazuje na to, że najbliższym rajdem, w którym ponownie będzie można im kibicować, będzie I runda Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski 2024.